Recenzja filmowa: Anatomia upadku (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Anatomia upadku (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

W uroczej miejscowości w Alpach mężczyzna o imieniu Samuel wypada z okna i ginie. Oprócz niego w domu była obecna tylko jego żona Sandra, która twierdzi, że niczego nie widziała, ani nie słyszała. Szybko jednak zostaje oskarżona o morderstwo i staje przed sądem, a my widzowie w trakcie toczącej się rozprawy będziemy musieli zdecydować, czy rzeczywiście było to morderstwo, a może wypadek lub samobójstwo?

Jest to świeżo upieczony laureat Oscara w kategorii „Najlepszy scenariusz oryginalny” i wg mnie jak najbardziej zasłużenie. Film bardzo mi się podobał, ale przy wszystkich moich zachwytach zdaję sobie jednocześnie sprawę z faktu, że wielu widzów może się od tego obrazu odbić, bo jest to kino dość wymagające.

To ponad dwugodzinna kobyła, rozgrywająca się przede wszystkim na sali sądowej, więc film jest maksymalnie przegadany. Jesteśmy skrupulatnie przeprowadzani przez poszczególne procedury policyjno – sądowe, a następnie przez kolejne dowody w sprawie. Nie da się też zaprzeczyć, że współczesne thrillery mocno widzów rozpieszczają, ujawniając zwykle w udramatyzowanej końcówce, rozwiązanie. Nie w tym przypadku. Nie ma tu czegoś takiego jak „obiektywna prawda”. Na końcu zostajesz z tym, co sam zdołasz sobie w trakcie seansu poskładać. A na pewno nie będzie to łatwe, bo wydaje się, że im więcej informacji dostajesz, tym bardziej mnożą się twoje wątpliwości. Nawet wydawałoby się tak niezachwiane i jednoznaczne dowody, jak wyniki autopsji, czy ślady krwi na śniegu, można zupełnie inaczej interpretować, w zależności od tego, czy przedstawi je prokurator, czy adwokat. Niemniej jest to bardzo zajmująca łamigłówka.

Do tego na sali sądowej zostanie przeprowadzona wiwisekcja małżeństwa Samuela i Sandry, którzy mieli wiele problemów. I znów w zależności od tego, którą perspektywę przyjmiemy, żony czy męża, możemy dojść do odmiennych wniosków. A wszystkiemu przysłuchuje się obecny na sali młody syn pary Daniel, który przechodzi w tym momencie przyspieszony proces dojrzewania i w końcu też będzie zmuszony zając jakieś stanowisko w tej sprawie.

Ten film ma wiele warstw, w które można się po kolei zagłębiać i analizować, ja jednak od razu oceniłam go wysoko, bo całkowicie pochłonęła mnie opowiadana tu historia. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Gdyby na sali wybrzmiał alarm przeciwpożarowy, najprawdopodobniej bym go nie usłyszała lub co najmniej zignorowała. Takie doświadczenie niestety jest rzadkością w kinie, więc tym bardziej je cenię. To przede wszystkim zasługa fantastycznego scenariusza, ale i aktorów. Bo w tym filmie nawet pies gra rewelacyjnie. Bardzo urzekł mnie Milo Machado Graner w roli nastoletniego Daniela. Jednak najgłośniejsze fanfary należą się oczywiście Sandrze Hüller w roli jego matki, na której spoczywa największy ciężar i która przytrzymuje naszą uwagę od pierwszej do ostatniej minuty. Trudna i zniuansowana rola, godna tego świetnego filmu.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Justine Triet

Ocena: 8/10